Historia

Lista Zasad Gabriela [Lektor]

Witkacy Telkowski 2 7 miesięcy temu 345 odsłon Czas czytania: ~14 minut

Lista Zasad Gabriela

1.

    Janek od zawsze był wycofanym dzieckiem. Nie lubił rozmów z innymi. Wolał zostawać ze swoimi myślami sam na sam. Takie zachowania można zauważyć już na wczesnym etapie rozwoju dziecka. Niektóre bawią się na głos lalkami, głośno piją herbatkę z kolegą lub koleżanką, a inne w ciszy, w kącie pokoju, trzymając dwie zabawki naprzeciw siebie prowadzą rozbudowane dialogi w myślach. Janek zdecydowanie należał do tych, które tworzą sobie świat gdzieś głęboko w głowie, zostają w tej wyimaginowanej krainie bardzo długo i po prostu, czują się tam dobrze.
    Pochodził z uboższej rodziny. Wcześniej, gdy jego ojciec jeszcze żył ich stan majątkowy miał się znacznie lepiej, jednak po jego niespodziewanej śmierci, wszystko się zmieniło. Mimo otrzymywanej renty, rzadko kiedy starczało im z miesiąca na miesiąc. Jego mama załatwiała mu ubrania po starszych synach swoich koleżanek, żeby przyoszczędzić. Niestety nawet tak z pozoru nieistotne szczegóły, powodowały, że chłopak codziennie w szkole przechodził piekło. Liceum to niby ten etap, gdzie dzieciaki dojrzewają, zaczynają się zmieniać, jednak wśród jego rówieśników jeszcze nie nadszedł ten moment. Był klasowym pośmiewiskiem, takim dziwolągiem, którego wytyka się palcami. A kiedy chce porozmawiać, wszyscy od razu przechodzą w inne miejsce, byleby tylko nie zostać posądzonym o kontakt z takim frajerem. W szczególności uwzięła się na niego grupka chłopaków, na której czele stał niejaki Szymon. Zrobili sobie z niego kozła ofiarnego. Często gdy przechodzili obok, zatykali nos. Krzyczeli, że cuchnie jak psie gówno. Niejednokrotnie czekali na niego przed szkołą. Kiedy dochodziło do konfrontacji, przewracali go na ziemię, wysypywali książki z plecaka, po czym pluli na niego najgęstszą flegmą jaką potrafili wydobyć z gardła. Janek często spóźniał się na lekcje, ponieważ musiał spędzić sporo czasu w szkolnej łazience, żeby doprowadzić się do względnego ładu po takich sytuacjach.

2.

    Wracając ze szkoły, Janek obmyślał kolejną wymówkę dlaczego jego ubrania są całe zabrudzone i pogniecione. Przecież nie mógł powiedzieć mamie o tym, co robili mu koledzy. Skończyłoby się na telefonach do szkoły, rozmowach z wychowawczynią, a później miałby jeszcze bardziej przesrane u chłopaków z klasy. Mieszkał nieopodal lasu w małej podwarszawskiej miejscowości. Miał jeszcze sporo czasu na wymyślanie wymówek, bowiem wspomniany wcześniej las znajdował się ładnych kilka kilometrów dalej. Każdego dnia musiał przemierzać dystans piechotą, ponieważ jego mama uznała, że bilety autobusowe są za drogie.
    Nagle za plecami usłyszał głośne gwizdanie. Dobrze znał ten dźwięk. To Szymon i jego kumple. Mimo, że przeczekał parę minut w toalecie po lekcjach, oni i tak go dorwali.
    - Co tam śmieciu? Tak cię sraka cisnęła, że musiałeś w kiblu tyle przesiedzieć?
    Szymon podszedł szybkim krokiem i klepnął ręką w potylicę chłopaka.
    - Myślałeś, że możesz się przed nami schować?
    Janek stał jak wryty nie mogąc się poruszyć. Szymon chwycił go za kołnierz. Upadkowi na chodnik towarzyszył głośny dźwięk rozrywanego materiału. Przestraszony chłopak wylądował na kostce brukowej, a jego oprawcy skopali go po okolicach nerek. Na pożegnanie Szymon pochylił się i puścił długą, obrzydliwie ciągnącą się flegmę, która wylądowała na samym środku czoła ofiary.

3.

    Często po szkole Janek odwiedzał grób swojego taty. Ten spokój, który panował na cmentarzu... Ten wiatr, który zamiast okrzyków i wyzwisk, niósł spokojne odgłosy natury, pozwalał mu odetchnąć i choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości.
Tego dnia było jednak inaczej. Chłopak co prawda odwiedził grób ojca i tak jak zawsze, kupując wcześniej znicz u przemiłej pani, która zawsze dawała mu spory rabat, odpalił go i położył na pomniku. Ale zamiast siedzieć w spokoju na ławce, był cały roztrzęsiony, płakał. W myślach prowadził rozmowę ze zmarłym bliskim. Pytał go dlaczego odszedł. Zastanawiał się jak mogłoby wyglądać jego życie, gdyby nie zabrała go choroba. Wiedział, że musi być twardy. Zapewniał ojca, że te wszystkie zaczepki nie robią na nim wrażenia. Nie bał się upadków na ziemię, nie bał się bólu. Jednak to psychiczne upokorzenie było nie do zniesienia. Nie mógł pojąć dlaczego wszyscy go nienawidzą, skoro niczego złego nie zrobił.
    Jego ciche łkanie przerwał krótki szelest. To było coś jak dźwięk łopaty szurającej po ziemi. Odwrócił się zrezygnowany. Założył, że to znów Szymon i jego banda. Jednak jego oczom ukazał się starzec ubrany w szarą koszulę, na głowie miał kaszkiet, a w ręce faktycznie niósł szpadel. 
    - Cześć młody
    Mężczyzna wbił łopatę w grząską ziemię pomiędzy grobami, i opierając się, zmierzył wzrokiem Janka.
    - Płaczesz? Tak to już jest, ludzie odchodzą. Jak będziesz starszy to nie będziesz tak tego przeżywał
    - O co panu chodzi? - Zapytał chłopak niespokojnym głosem. Nie wiedział czy dziwniejsze jest to, że zagadał do niego grabarz, czy to, że ktoś może zacząć rozmowę bez uprzedniego pociągnięcia go z bara. 
    - O nic. Zobaczyłem żeś taki smutny, to pomyślałem, że podejdę. Może musisz znaleźć sobie jakieś zajęcie? Żeby zapomnieć? Nie przejmować się...
    - Ciekawe jakie...
    - Ja na przykład szukam kogoś, kto mógłby mi trochę pomóc. Niby robota grabarza to prosta sprawa, kiedy nie ma pogrzebów… Wyrywanie chwastów, ogólne pilnowanie porządku. Ale też męcząca ta robota, wiesz… Tak fizycznie… siły trzeba trochę mieć.
    Janek spojrzał na szpadel wbity w ziemię.  
    - Chyba już pójdę
    Nerwowo ruszył przed siebie. Starzec odprowadził go wzrokiem, głęboko wzdychając. Chłopak minął kilka grobów i wyszedł przez cmentarną bramę na ulicę. Wracając do mieszkania debatował w myślach czego właściwie ten człowiek od niego chciał? Przecież gdyby jego oprawcy przyłapali go na cmentarzu wyrywającego chwasty, z pewnością skończyłby z ustami wypełnionymi tym całym zielskiem.

4.

    Po wejściu do mieszkania, Janek rzucił plecak w kąt pokoju. Z kuchni dobiegał odgłos skwierczącego tłuszczu. Jego mama kończyła smażyć kotlety. Zawołała go i nałożyła solidną porcję obiadu. 
    Od początku posiłku nie była jakaś rozmowna, wyglądała raczej na zasmuconą. Kiedy w końcu zaczęła mówić, młodzieńca przeszedł zimny dreszcz. Powiedziała, że długi, które zostały po ojcu pożerają większość pieniędzy. Że od kilku miesięcy nie udało jej się nic zaoszczędzić i nie wie co będzie dalej. 
    Resztę wieczoru Janek spędził na przeglądaniu wakacyjnych ofert pracy. Postanowił wspomóc swoją mamę, jednak sensowne pieniądze w tak krótkoterminowym zatrudnieniu, zapewniało jedynie stanowisko na kasie w sklepie spożywczym. Na samą myśl robiło mu się niedobrze. Lęk przed kontaktami międzyludzkimi nie pozwalał mu podjąć się takiej pracy. Pozostawał jeszcze ten grabarz. Rozmyślał na ile prawdopodobne jest, że Szymon i jego kumple dorwą go na cmentarzu. Szanse były raczej niskie, a takie zajęcie pozwoliłoby przy okazji spędzić czas w otoczeniu natury, wyciszyć się… No i przede wszystkim mógłby zarobić, omijając jakikolwiek kontakt z ludźmi. Przynajmniej z tymi żywymi… Te myśli zakrawające o czarny humor, sprawiły, że nawet uśmiechnął się pod nosem, co nie było częstym zjawiskiem na jego twarzy. 

5.

    Gdy nadszedł piątek, młody chłopak z samego rana wyruszył na cmentarz. Uroczystość zakończenia roku miała odbywać się o jedenastej, także taki wypad nie kolidował ze szkolnym apelem. Bez problemu odnalazł mężczyznę pośród grobów. Kręcił się bowiem w okolicy miejsca, w którym spotkał go po raz pierwszy. 
    - Dzień dobry
    - Oo dzień dobry chłopcze, znowu tutaj?
    - Potrzebuję trochę pieniędzy, a pan mówił, że przydałaby się pomoc…
    Starzec przedstawił się jako Gabriel. Poinformował go, że będzie mógł zacząć od zaraz. Nie będą niczego podpisywać, bo to praca na czarno. Po prostu szuka kogoś kto nieco go odciąży, ze względu na swój leciwy wiek. Powiedział, że do obowiązków Janka będzie należało między innymi pilnowanie bramy wjazdowej. Wyrywanie chwastów, koszenie trawy, przycinanie krzewów wyrastających między grobami, tak aby alejki cmentarne były utrzymane w należytym stanie. W razie potrzeby oczyszczanie zbiorników ze śmieci i dbanie o właściwy porządek dookoła nich. Ponadto, kopanie w ziemi nowych miejsc na pochówek. Tutaj na chwilę zamilkł. Stwierdził, że to bywa nieco obrzydliwe, szczególnie jeśli ktoś jest wrażliwy. Niejednokrotnie natrafiał na resztki starej trumny czy szczątki ludzkie zakopane głęboko w glebie. W takiej sytuacji należy zebrać dokładnie kości i natychmiast pochować je w tym samym miejscu, lecz odpowiednio głębiej. 
Myśl o znalezieniu resztek rozkładającego się ciała wywołała w Janku niespodziewaną ciekawość i fascynację. Stwierdził, że nie wydaje mu się to jakieś przerażające i że brzmi to raczej jak zabawa w archeologa. Mógłby się poczuć niczym Indiana Jones. Gabriel przewracając oczami westchnął, po czym delikatnie się uśmiechnął. 
    - No i praca w weekendy również. Oprócz tych obowiązków… Masz jeszcze listę zasad, których radzę ci przestrzegać podczas przebywania tutaj. Szczególnie jeśli robota się będzie przeciągać i przyjdzie Ci pilnować cmentarza po zmroku. Dobrze… śpieszę się...
    Starzec wręczył Jankowi niewielką, pogniecioną kartkę. Chłopak od razu ją rozłożył, jednak ku jego zdziwieniu… była pusta. Obrócił ją, myśląc że znajdzie jakieś zapiski na drugiej stronie. Nic bardziej mylnego. Zdziwiony podniósł głowę i chciał zapytać o co chodzi, jednak Gabriela już przy nim nie było. Cała ta sytuacja wydawała się nieco dziwna, jednak po zachowaniu Grabarza, miał go raczej za poczciwego staruszka, także uznał, że ta kartka z “listą zasad” to jakiś rodzaj żartu. Była pusta, także może po prostu nie było żadnych nadzwyczajnych wytycznych jak zachowywać się na cmentarzu. Przecież wiedział, że nie zamierza pić wódki na nagrobkach, ani nie będzie przyzywał szatana jeśli przyjdzie mu pracować po zmroku. 
Rozejrzał się jeszcze po okolicy, było całkowicie pusto. Dostrzegł jedynie niewielką łopatkę, sekator oraz parę rękawic ogrodowych. Czyli w pierwszej kolejności padło na chwasty i krzewy… Wzruszył ramionami, po czym sięgnął po przedmioty leżące na ziemi.

6.

    Uroczystość zakończenia roku szkolnego tym razem trwała bardzo krótko. Janek zdecydował, że wróci do domu okrężną drogą. Wolał wybrać zabłocone wąskie ścieżki niż znów natrafić na Szymona, szczególnie, że miał na sobie najlepszą koszulę. 
Mało kto uczęszczał wspomnianą wcześniej ścieżką. Nieważne jaka pora roku gościła nad miasteczkiem, jak bardzo upalny był dzień, tamta droga zawsze była jednym wielkim bagnem. 
    Chłopak usłyszał za sobą trzask łamanych gałęzi. Odwrócił się błyskawicznie, jednak nikogo nie zauważył. Przyspieszył kroku. Nie wiedział dlaczego, lecz czuł się obserwowany. Miał wrażenie, że słyszy jakieś szepty dochodzące zarówno z lewej jak i z prawej strony. W tym momencie szybki krok zmienił się w nerwowy bieg. Rozglądał się dookoła, w pewnej chwili zauważył jakąś sylwetkę czającą się między pobliskimi drzewami. Usłyszał głośny dźwięk, przypominający gwizdanie Szymona, jednak był on dużo dłuższy i spokojniejszy, co tylko wzbudziło w nim jeszcze większy niepokój. W tym całym panicznym biegu, Janek nie zwracał już uwagi na błoto czy kałuże, miał wrażenie jakby walczył o przetrwanie. Mijając kolejne drzewa, nie zauważył sporego, wystającego ponad poziom ścieżki kamienia. Zahaczając o niego nogą, stracił równowagę i runął na ziemię. Wylądował w cuchnącej kałuży. 
    Podniósł się błyskawicznie i już chciał ruszyć dalej, kiedy zauważył, że okolica wydaje mu się kompletnie obca. Widocznie w tym całym pośpiechu musiał zgubić trasę. Dookoła co prawda były drzewa, jednak pomiędzy nimi mógł dostrzec nagrobki. Nie mógł pojąć jakim cudem dobiegł aż tutaj, ani że w ogóle istnieje połączenie tej błotnej ścieżki z pobliskim cmentarzem. Wolał nie wnikać. Grunt, że uczucie zagrożenia minęło. Nie słyszał już dziwnych szeptów czy gwizdów. Rozejrzał się po okolicy, a do głowy wpadł mu pewien pomysł. Postanowił zerknąć na kartkę, którą dostał od Gabriela. Sięgnął do kieszeni. Po wyjęciu skrawka papieru, zastygł w bezruchu. Przecież to niemożliwe. Mógłby przysiąc, że kartka była pusta. Jednak teraz widniało na niej jedno zdanie… “1. Nie spóźniać się”. To było odręczne, niechlujne pismo. Pomyślał, że idealnie pasowałoby do tamtego zasuszonego starca. Ale dlaczego do cholery… Jakim cudem pojawiło się tutaj to zdanie? Janek kojarzył te długopisy, dzięki którym po podświetleniu ultrafioletem widać napisany wcześniej tekst, jednak ta technologia była jakaś inna. Uśmiechnął się myśląc o tym, że starszy pan siedząc wieczorem z nudy stwierdził, że zrobi mu psikusa. Trudno, niech ma radochę - pomyślał. 
    Jednak sama treść tego podpunktu była dziwna. Przecież nie dostał żadnych wytycznych, o której godzinie ma się tutaj pojawiać. Z kieszeni wyciągnął telefon. Był rozładowany. Stwierdził, że przy pierwszej lepszej okazji zapyta Grabarza o co chodzi z tą kartką i godzinami pracy. Lecz najpierw skupi się na tym, żeby znaleźć składzik, do którego rano schował sprzęt ogrodniczy.     
  
7.

    Przez kilka godzin młodzieniec wyrywał chwasty z okolic grobów, sekatorem przycinał przydługie krzewy. Jednak przez cały ten czas nie spotkał Gabriela. Słońce już dawno schowało się za horyzontem. Pomyślał, że przecież nie będzie pracował przez całą noc, chyba nadeszła pora, żeby się stamtąd zwijać. Podszedł do pobliskiej szopy, żeby odłożyć sekator. Już miał zamykać drzwi na kłódkę, gdy nagle usłyszał niepokojące warknięcie. Rozejrzał się. Odgłos dobiegał z zarośli wyrastających obok niewysokiego muru. Świetnie, ciemno, dookoła nie ma żywej duszy, a za krzakami chowa się chupacabra - pomyślał. Takie żartobliwe przemyślenia były jedynie obronną reakcją na stres… Tak naprawdę czuł ogromny lęk. W takich sytuacjach nie wiadomo czy stać w miejscu czy uciekać. Przecież rozwścieczone zwierzę dorwałoby go w kilka sekund… Dźwięk dochodzący z pobliskich chaszczy przemienił się we wściekły ryk. To był moment. Nagły, adrenalinowy skok pozwolił Jankowi sięgnąć po sekator i agresywnie ruszyć przed siebie. Szarżując w stronę kreatury zaczął krzyczeć. Zatrzymał się. Z zarośli wybiegł przestraszony pies, jęknął ze dwa razy i zaczął uciekać. Chłopak stojąc pośrodku ścieżki z wielkimi nożycami w rękach poczuł się dziwnie. Niemal jak oprawca, jak ktoś… zły. Błyskawicznie odłożył sprzęt z powrotem do szopy. Zauważył, że kartka, którą dostał od Grabarza wypadła mu z kieszeni. Podniósł ją. Na stronie pojawił się kolejny podpunkt “2. Nie dać się zaskoczyć”.  

8.

    Po powrocie do domu zamienił z mamą kilka słów. To nie była przyjemna rozmowa. Wypytywała dlaczego nie wrócił po zakończeniu roku do mieszkania, była poirytowana, próbowała się do niego dodzwonić jednak miał wyłączony telefon. Kobieta była wściekła, lecz gdy dowiedziała się, że od razu po szkole poszedł pracować, do jej oczu napłynęły łzy. Objęła synka i przepraszała go za to, że nie jest w stanie utrzymać własnej rodziny. Odwzajemnił objęcie i zdecydowanym tonem stwierdził, że nie ma za co przepraszać i że razem dadzą radę. 
    W końcu do niego dotarło, że fakt iż ojciec nie żyje, nie jest przyzwoleniem na ciągłe użalanie się nad sobą. Nie można żyć przeszłością i w kółko zastanawiać się jakby to było, gdyby żył. Nareszcie zrozumiał, że teraz jego kolej. Musi zaopiekować się swoją matką.   
  
9.

    Mijając auta na parkingu pod cmentarzem był nieco poirytowany. Rozmyślał o tym, że Gabriel gdzieś zniknął. Może wziął jakiś urlop? Przecież miał mu płacić dniówki, a zostawił go tylko z tą cholerną kartką. Postanowił, że dzisiaj nie zacznie robić porządków dopóki go nie spotka. Przechodził przez metalową bramę, kiedy nagle drogę zaszła mu grupka chłopaków. 
    - Ooo, a kto to?
    Szymon popchnął Janka, a ktoś inny podłożył mu nogę. Momentalnie wylądował na kostce brukowej. 
    - Jak wakacje śmieciu? A czekaj…
    Osiłek rozejrzał się dookoła. 
    - Ty naprawdę sobie tutaj dorabiasz! No gorzej się chyba nie dało!
    Janek dostał pięścią w twarz. Krew trysnęła z nosa. 
    - Teraz będziesz bardziej pasował do swoich sztywnych kumpli!
    Reszta chłopaków bez namysłu zaczęła kopać leżącego. Po krótkim gwizdnięciu przestali i szybkim krokiem odeszli wymieniając się żenującymi żartami. 
    Janek przez dłuższy czas zwijał się z bólu na środku chodnika. Minęło go nawet kilku ludzi, jednak najprawdopodobniej uznali, że jest nietrzeźwy, bo przeszli bez słowa, odwracając jedynie wzrok.

10.

    Tego już było za wiele. Po raz kolejny tak po prostu dał się upokorzyć. Agresywnie przerzucając kolejne łopaty, kopał dziurę w ziemi. Po jego poobijanej twarzy, ściekały łzy. Dlaczego nie mógł zachować się tak samo jak z tym psem ukrytym w za-roślach? Dlaczego widząc swoich oprawców czuł się tak bezsilny? Każdy szpadel wbity w ziemię budował coraz większe uczucie nienawiści. 
    - Znowu płaczesz?
    Chłopak przerwał kopanie. Gabriel stał kilka metrów dalej i przyglądał się jego wyczynom. 
     - Słuchaj..
    - Nie, to ty posłuchaj. O co chodzi w tym całym gównie? Dałeś mi jakiś papierek, zniknąłeś, nie powiedziałeś co właściwie mam robić...
    - Przecież wszystko pojawiało się na kartce. Chciałem ci pomóc. Chciałem, żebyś umiał sobie poradzić… 
    - Z czym?
    - Z życiem. Czasem trzeba uciekać, czasem trzeba użyć podstępu, wiesz… Wykazać się sprytem. A czasem…
    Nie dokończył zdania tylko wskazał na kieszeń Janka. Chłopak sięgnął do niej i wyciągnął pogniecioną kartkę. Widniał tam kolejny podpunkt “3. Zemścić się”. 
    - Musisz zrozumieć, że to normalna sprawa. To leży w naszej naturze. 
    Uśmiechnął się delikatnie, jednak młodzieniec dalej sprawiał wrażenie zmieszanego. 
    - Chodź, pokażę ci coś.

11.

    Gabriel otworzył drewniane drzwi, prowadzące do niewielkiej szopy. Janek stał za nim. Po chwili niepewnie wszedł do środka. Jego oczom ukazała się postać siedząca na krześle. Jej ręce były przywiązane do podłokietników grubym sznurem. Na głowę miała zarzucony lniany worek. 
    - Co jest?
    - W końcu możesz to zrobić
    Starzec podszedł do człowieka, który nerwowo próbował wyszarpać się z poplątanych sznurów. Zdjął worek z jego głowy. Tak, to był Szymon. Usta miał zapchane jakimś materiałem. Widząc Janka zaczął rzucać się jeszcze mocniej. Przestraszony chłopak zrobił krok do tyłu.
    - Co mam jeszcze zrobić! Przecież masz go tutaj!
    Grabarz chwycił Janka za koszulkę i popchnął w stronę Szymona. 
    - Uderz go!
    Zaciśnięta pięść wylądowała na twarzy osiłka. Ten jeden cios pozwolił zbudować w chłopaku przerażającą pewność siebie. Nie minęło kilka sekund, a już okładał swojego wroga pięściami. Kopał go prosto w brzuch. Przerwał na chwilę żeby złapać oddech. Chwycił Szymona za włosy i wytargał na zewnątrz. Ten próbował wstać, jednak Janek pod wpływem furii kopnął go jeszcze raz. Rozległ się głuchy trzask. Na dnie głębokiej dziury w ziemi, leżał wijący się z bólu Szymon. Próbował wstać, jednak jego noga już dawno była złamana. 
    Ciężko dysząc, Janek zbliżał się w kierunku bramy wyjściowej. Zatrzymał się. Dopiero wtedy dotarło do niego co się stało. Przecież nie był zły. Mimo krzywd jakie mu wcześniej wyrządzał, nie mógł zostawić go samego w tej dziurze. Zawrócił. Niepewnym krokiem zbliżył się do krawędzi dołu. Myślał jak go stamtąd wyciągnąć. 
     Nie takie były zasady…
    Demoniczny głos odbijał się echem po całej okolicy. Okazało się, że nad wykopanym dołem stał jeszcze Gabriel. 
    - Nie potrafiłeś tego zrobić sam, pomogę ci...
    Wyciągnął rękę i otwartą dłonią wycelował w spory kopiec ziemi znajdujący się nieopodal. Janek był przerażony. W osłupieniu stał i obserwował jak mokra gleba przysypuje żywcem jego oprawcę. 

12.

    Młodzieniec wrócił do domu. Całą kolację milczał, ciągle był w szoku. W nocy, mroczne wizje kłębiące się w jego głowie, nie pozwalały zasnąć. Ciągle miał przed oczami to skrępowane sznurami ciało, topiące się w czarnych zaspach ziemi. 

    Rano wybrał się do supermarketu. Mama kazała kupić mu kilka rzeczy na śniadanie. Między sklepowymi półkami minął kogoś kto przypominał… Szymona. Niedowierzając poszedł kawałek za nim. To naprawdę był on. Na twarzy miał przyklejone plastry i założone szwy. Kulejąc, minął go bez słowa.  

    Od czasu tych wydarzeń, Janek już nigdy nie spotkał Gabriela, jednak jego trzy zasady pozwoliły trzymać w ryzach każdego, kto miał wobec niego złe intencje.  

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

dobrze sie to czyta!
Odpowiedz
Dzięki wielkie! Jutro prawdopodobnie wrzucę jakąś kolejną pastę
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje